Mieszanka emocji, porcja sztuki i piękna muzyka – recenzja filmu „Chłopi”
Chłopi to powieść, która w 1924 roku przyniosła Władysławowi Stanisławowi Reymontowi Nagrodę Nobla. Ekranizacji losów Jagny Paczesiówny oraz Macieja i Antka Borynów podejmowali się dotąd Eugeniusz Modzelewski i Jan Rybkowski. Tym razem z tym trudnym zadaniem zmierzyli się Dorota Kobiela-Welchman i Hugh Welchman. Z jakim skutkiem?
Najnowsza ekranizacja Chłopów zwraca uwagę swoją formą. Historia mieszkańców niewielkiej wsi Lipce została przedstawiona w specyficzny sposób – za pomocą namalowanych obrazów. Inspiracją dla twórców filmu było malarstwo z okresu Młodej Polski. Jak można przeczytać w serwisie Filmweb: „Na film składa się około 80.000 obrazów, a do pracy zużyto 1350 litrów rozcieńczonych farb”. Te liczby robią wrażenie. I choć na początku forma, na którą zdecydowali się twórcy, może wyglądać nieco dziwnie, to kiedy już nasze oczy się z nią oswoją, mamy szansę podziwiać niezwykły efekt oraz zanurzyć się w wykreowanym w ten niezwykły sposób świecie przedstawionym.
Kolejnymi atutami filmu są ścieżka dźwiękowa i gra aktorska. Autorem muzyki jest Łukasz L.U.C. Rostkowski. Przyznaję, że ten polski producent muzyczny wykonał kawał dobrej roboty. Muzyka buduje typowo wiejski klimat, jest huczna i radosna. Według mnie aktorzy zagrali dokładnie tak, jak powinni. Największe wrażenie zrobiła na mnie Kamila Urzędowska, która wcieliła się w postać Jagny (choć osobiście nie lubię tej bohaterki w wersji książkowej, to w czasie seansu szczerze jej współczułam).
Gdybym miała porównać ze sobą powieść i jej ekranizację, to bez wahania stwierdziłabym, że zdecydowanie bardziej podobał mi się film. Przyznaję, że od czytania lektur wolę ich „oglądanie”, łatwiej mi wtedy wczuć się w klimat historii. Nie znaczy to oczywiście, że moim zdaniem film może zastąpić książkę. Jestem za to pewna, że w najnowszym dziele twórców filmu Twój Vincent (2017) każdy znajdzie coś dla siebie. Ekranizacja oferuje bowiem mieszankę emocji, solidną porcję sztuki, piękną muzykę. Nic dziwnego, że dzieło stało się kandydatem do Oscara.