Młody Paryż komentuje#2: Lesbijki w centrum Parzęczewa, umięśniony brzuch Kręglickiej i drinki zagryzane kiełbasą
Na wstępie przepraszam Was za tak długi tytuł, lecz – prawdę mówiąc – nie mogłem się powstrzymać (przyznaję, że w redakcji sugerowali zmianę, ale się uparłem). W naszych materiałach niejednokrotnie zwracaliśmy się bezpośrednio do Was – naszych odbiorców. Zazwyczaj robiliśmy to na końcu, ale tym razem od pytania chciałbym zacząć: czy ktokolwiek z Was, patrząc na rzeźbę, która stoi na odnowionym rynku w Parzęczewie, pomyślał, że przedstawia ona lesbijki? Piszę komentarz, więc mogę sobie pozwolić na wyrażenie własnej opinii. Moim zdaniem taka interpretacja jest absurdalna. Rozumiem jednak, że każdy ma prawo do własnego odczytania. A ja mam prawo do stawiania pytań, więc chętnie zadam drugie: czy zauważyliście, że dziennikarstwo coraz bardziej zmierza w stronę prezentowania „aferek”, których opisywanie ma na celu wyłącznie przykucie uwagi odbiorców?
W czasie redakcyjnego spotkania, kiedy zaczęliśmy czytać tekst opublikowany na stronie Reporter NTR, uznaliśmy, że to przedwczesny primaaprlisowy żart. Moim zdaniem najwięcej śmiechu wywołuje fragment, w którym „Detektyw od rzeźb” stwierdza: „Przecież skojarzenie jest proste. Dwie kobitki okazujące sobie tyle czułości. Ale chociaż mamy słynny rynek z lesbijkami”. Na szczęście w artykule pojawia się też wypowiedź innej osoby: „Naprawdę trzeba mieć bardzo bujną wyobraźnię, aby rzeźbę skojarzyć z lesbijkami (…). Czułość mogą sobie okazywać przyjaciółki, koleżanki, siostry…”. Zdecydowanie bliżej mi do tej drugiej interpretacji. Do kontrowersji wokół mosiężnych sióstr odniósł się Urząd Gminy w Parzęczewie: „Do tej pory nie spotkaliśmy się z krytyką rzeźby »Siostry«, która stanęła na naszym rynku. Wprost przeciwnie, opinie o niej były co najmniej bardzo dobre. Jest to dzieło sztuki, a sztuka co do zasady ma wzbudzać w odbiorcach określone emocje”.
Kiedy zaczynałem myśleć o tym komentarzu, tutaj wyobrażałem sobie zakończenie. Jednak w międzyczasie czysta ciekawość zaprowadziła mnie na stronę redakcji Reporter NTR, która ma swoją siedzibę w Łęczycy. Moją uwagę przyciągnęły poruszane tam tematy. W pamięci szczególnie utkwił mi tekst o oderwanych ogonkach w skrzynce z paprykami, który w tytule pyta: „Czy klienci Biedronki naprawdę to robią?”. Przeczytamy w nim o sposobie na oszczędzanie pieniędzy, który polega na zmniejszaniu wagi produktu poprzez oderwanie zielonej części czerwonego warzywa. Pewne emocje wzbudziła też we mnie publikacja zatytułowana: „W Łęczycy wibratory z Netto?”. Prawdę mówiąc, miałem nadzieję, że to clickbait. Po lekturze pierwszych zdań nadzieja zniknęła. Nie umiałem sobie wyobrazić, że ktoś z naszej redakcji udałby się sprawdzać statystyki sprzedaży tego „gadżetu”.
Musicie wiedzieć, że mój tekst wywołał w redakcji wiele dyskusji. Podczas jednej z nich zauważyliśmy, że to, na co się natknąłem, nie jest szczególnie wyjątkowe. Coraz więcej mediów działa w ten sposób, że szuka małego tematu i rozdmuchuje go, żeby zdobyć jak najwięcej wyświetleń. Przykładem takich działań, który jako pierwszy przychodzi mi do głowy, może być portal Fakt. I tutaj zamieszczę po prostu link do jednego z tekstów, na który się właśnie natknąłem. Czytając to, jestem po prostu w szoku, że tego typu publikacje mają swoich odbiorców. Podobne odczucia towarzyszą mi, kiedy zaglądam na stronę Super Expressu. Sami zobaczcie.
Wiemy, że kontrowersje przyciągają uwagę, dlatego niektórzy przedstawiciele czwartej władzy stosują takie praktyki. Przykłady, które podałem, to tylko niewielki wycinek przejawów tabloidyzacji. Zależy mi na dobrym odbiorze, miło wiedzieć, że ma się czytelników, ale nie przyświeca mi maksyma „dobrze czy źle, ważne, by o mnie pisali”. Tak przy okazji – uważam, że zarówno sam Parzęczew, jak i jego mieszkańcy, są na tyle wartościowi, że nie potrzebują reklamy w takiej formie. A co Wy sądzicie? Podzielcie się swoimi opiniami pod tekstem i wyczekujcie moich kolejnych komentarzy. Do zobaczenia!
Pan Jakub rozprawił się z treścią „artykułów”, więc ja dorzucę coś o języku. Języku polskim chciałoby się napisać.
Większości tych produktów medialnych po prostu nie da się czytać. Trzy, góra cztery zdania powtarzane są w kółko ze zmienianą, czasem przypadkowo, kolejnością wyrazów. Oczywiście są to zdania złożone. Złożone tak, jakby autor dopiero co poznał sposoby ich tworzenia i teraz „kusi nimi na potęgę”. Na szczęście błędów ortograficznych prawie nie ma (to pewnie wina edytorów tekstu), zamiast nich są literówki. Często mam wrażenie, że te teksty pisane są przez algorytmy, albo obcokrajowców uczestniczących w kursie języka polskiego na poziomie podstawowym.
Ostatni akapit artykułu Pana Jakuba pozwolę sobie więc potraktować jako deklarację, że redakcja MP będzie trzymać swój poziom zarówno w stosunku do treści, jak i formy .Pozdrawiam.
Dwie rzeczy są nieskończenie wielkie na tym świecie -Wszechświat i GUPOTA LUDZKA,chociaż ten pierwszy tak do końca nie wiadomo.