Młody Paryż komentuje#6: Kontrowersyjny tytuł, luźno powiązana treść i pieniądze z reklam
W ramach serii Młody Paryż komentuje pisałem niedawno o jednym z kierunków, w jakich zmierza współczesne dziennikarstwo. Zająłem się tym tematem, ponieważ mnie – młodemu żurnaliście – po prostu się to nie podoba. W ostatnim akapicie wspomnianego materiału pojawiło się słowo „tabloidyzacja”. W tym tekście postaram się wyjaśnić, na czym polega to zjawisko i dlaczego coraz częściej się z nim spotykamy.
Zacznijmy od definicji
Słownik języka polskiego PWN definiuje tabloidyzację jako: „postrzeganie lub przedstawianie rzeczywistości w sposób uproszczony i jednostronny, odwołujące się do emocji, często nastawione na wywołanie sensacji”. Przez zjawisko to rozumiem np. wyszukiwanie kontrowersji (nawet najmniejszych) i następnie rozdmuchiwanie ich (choćby przez krzykliwy tytuł) do rozmiarów na tyle wielkich, żeby wywołały u czytelnika skrajne emocje. Takowe muszą być wystarczająco silne, aby zmusić odbiorcę do kliknięcia w materiał, który niekoniecznie ma wiele wspólnego z tytułem. Potwierdzają to w jakimś stopniu słowa Mariusza Czubaja, które możemy znaleźć na łamach „Polityki”: „Kultura ścinków wyrywających zdarzenia z kontekstu ma konsekwencje także na rynku prasy i innych mediów – jej przejawem jest postępująca tabloidyzacja”.
Kto odpowiada za pojawienie się tabloidyzacji i jej nieustanną obecność we współczesnym świecie mediów? Z cytowanej przez wyborcza.pl wypowiedzi dowiadujemy się, że to „Media wykreowały popyt na tabloidyzację”. Czy jednak tylko środki masowego przekazu są odpowiedzialne za tę sytuację? Na stronie Obserwatorium Językowe Uniwersytetu Warszawskiego można znaleźć następującą opinię: „Tabloidyzację pogłębia finansowy i strukturalny kryzys mediów, a winnych tego zjawiska należy szukać nie tylko wśród dziennikarzy i polityków”. A może na listę winowajców powinniśmy wpisać także siebie samych, tj. odbiorców? Może media po prostu zaspokajają nasze zapotrzebowanie na płytkie afery i skrajne emocje?
Skupmy się na opłacalności
Czas na kolejne pytanie, jakie chciałbym tutaj postawić. Dlaczego dzisiaj tabloidyzacja ma się coraz lepiej? Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Zanim przejdziemy do kwestii zarobków, chciałbym się upewnić, że każdy wie, czym jest „Google AdSense”. Jak sama nazwa wskazuje, jest to narzędzie marki Google pozwalające na zarabianie na reklamach. W celach czysto szacunkowych postanowiłem je przetestować. Wspomniana strona policzyła, że przy parametrach takich jak: lokalizacja użytkowników – Europa, Bliski Wschód i Afryka; kategoria – wiadomości; milion wyświetleń strony miesięcznie; pismo zarabia dwadzieścia cztery tysiące dolarów (co w przeliczeniu na polskie złotówki daje wynik około stu jeden tysięcy złotych), oczywiście w ciągu miesiąca. Im więcej wyświetleń, tym więcej pieniędzy. Trzeba zatem pozyskać jak najwięcej odbiorców.
Mam nadzieję, że tym tekstem choć trochę wyjaśniłem Wam, co kryje za sobą to trudne do wymówienia słowo. Tabloidyzacja to proces niszczący dziennikarstwo. Jeśli chcielibyście zobaczyć więcej przykładów, zajrzyjcie do mojego poprzedniego materiału. A jeśli sami znacie jakieś ciekawe teksty, podzielcie się nimi w komentarzu. Do zobaczenia!